
Znowu wszystko ma się zacząć od nowa. Rozmowy pełne krzyku, pełne milczenia, pełne dobra, smutku i radości. Rozmowy, które potrafią stokrotnie przemienić serce. Rozmowy, stanowiące niezwykły dialog, budujący szczerą relację. Ostatecznie rozmowy, które dla mnie rozpoczęły się rok temu i trwają nadal. Już jutro Namiot Spotkań na Małym Rynku w Krakowie ponownie wypełni się ludźmi, ciepłem, serdecznością i słowem. Słowem. Słowem, które uczy uważności. Słowem, które uczy, że każdy temat tak naprawdę jest istotny, jeżeli tylko będziemy świadomie słuchać…
Niedawno usłyszałam, że w dzisiejszych czasach najgorsza jest występująca powszechnie słowna „paplanina”, rozmowy o niczym i nie na konkretny temat. Jeszcze kiedyś mocno się z tym zgadzałam. Popularnie nazywany „small talk” mocno mnie irytował. Nie chciałam rozmawiać o pogodzie, okolicy i drobiazgach. Denerwowało mnie niedbale rzucone „jak tam?” i pozbawione emocji „żyjesz?”. Wydawało mi się, że każde spotkanie musiało nieść ze sobą istotne przemyślenia na temat egzystencji, a każda wymiana zdań prowadzić do jakiegoś odkrycia. Wydawało mi się, że rozmowy o niczym tworzą bezsens. Ale jeśli dla kogoś moje „nic” oznaczało tak naprawdę wszystko? Zdałam sobie sprawę, że podchodziłam do tego tematu bardzo egoistycznie. Jakim prawem miałam skreślać słowa, które dla drugiej osoby mogły być stokrotnie bardziej cenne? Jakim prawem to ja miałam narzucać komuś ważność rozmowy? Czy te wielkie i znaczące dywagacje nie były znacznie bardziej błahe w porównaniu do krótkiego i pozornie obojętnego „jak tam” ? Zdałam sobie sprawę, że każdy temat może nieść ze sobą wielką wartość, jeżeli tylko chcemy słuchać i jeżeli tylko pozwolimy relacji na cierpliwe prowadzenie nas od samego początku…
Spojrzenie na ten temat zmieniło się we mnie odkąd zaczęłam coraz częściej przeprowadzać te pozornie błahe rozmowy. Rozmowy z ludźmi, którzy chętnie mówią o pogodzie, chętnie żalą się na otoczenie i chętnie opowiadają o znajomych z ulicy i przypadkowo spotkanych turystach. Rozmowy z ludźmi, którzy tak naprawdę chcą rozprawiać o czymkolwiek, bo właśnie to pozwala im później opowiadać o życiu, które było i trwa nadal. Rozmowy z ludźmi, dla których czasem cokolwiek oznacza nawet aż nadto, a dwa wyrazy potrafią zmienić rzeczywistość. Rozmowy z ludźmi, których spotkałam w Namiocie Spotkań, a już później w środy na Plantach. Rozmowy z ludźmi, dla których dialog na temat pogody jest jednym z tych najważniejszych, bo często pozwala ocenić szansę na względnie spokojny dzień i noc. To właśnie w ten sposób bardzo często powstają istotne i trudne historie. Zaczynają się od prostego „jak tam?”, płyną przez pogodę, jedzenie i aktualny stan. Zahaczają o samopoczucie, pasje czy drobne pragnienia … I tak naprawdę nigdy nie mają końca… Pogoda z czasem zamienia się w pochmurne wspomnienia o przeszłości, obecne otoczenie oddaje ukłon tym szczęśliwym bądź ponurym miejscom sprzed lat, a aktualnie przypadkowi znajomi uciekają, żeby przyciągnąć w miejsce rozpoczętej historii osoby, które kiedyś były tak bardzo ważne. Z kilkoma głośnymi ruchami wskazówek wstecz, nagle rozmawiałam z Panią Joanną* o trudnościach kobiet i ich bezdomności, z Panem Bartkiem* o jego „piciorysie” na 48 stron, z Kacprem* o bitwach, które stoczył, z Michałem* o czekoladach, które ukradł, a z Basią* o balecie, który kiedyś był wielką miłością. Zderzaliśmy się wspólnie z cierpieniem, tęsknotą czy rozrzewnieniem. Zamknięte drzwi przed nosem, płaczący pies, zgaszone pasje, utrata pracy, chłodna noc na ławce. Niedokończone słowa, skończony wyjazd, zdrada, trudne początki. Rozmowa z dzieckiem, powrót do rodziny, pomocna dłoń. Nowe mieszkanie, kolejna praca, wiara we wszystko, a zaraz potem znów w nic. Musiało minąć trochę czasu i parę razy zegar musiał głośnej się zatrzymać, żebym w końcu dostrzegła, że właśnie te drobne rozmowy były tylko wstępem, były tylko nagłym budowaniem zaufania, nagłym powstawaniem więzi i porozumienia. Służyły po to, żeby zacząć. Krzyczały, żeby nie przestawać. Za każdym razem wznosiły apel o cierpliwość i docenienie słowa. Mówiły, że żaden wyraz nigdy nie będzie „paplaniną” jeśli się uważnie będzie słuchać, a bezsens nie straci sensu, jeśli nadamy mu wartość pochodzącą od mądrości kryjącej się w drugim człowieku.
Mam wrażenie, że świat od razu próbuje wyrwać drugiemu człowiekowi tę esencję, tajemnicę. Chcemy wiedzieć wszystko. Omijamy proste i zwyczajne historie. Bez wysiłku próbujemy otrzymać jak najwięcej. Chcemy bezzwłocznie rozmawiać o dalekich planach, wielkich projektach i porażkach. Wydaje mi się, że przywiązujemy większą wagę do rozmów traktujących o sposobach na sukces, inteligencji i egzotycznych podróżach. Wydaje mi się, że przywiązujemy większą wagę do poważnych dyskusji o śmierci i życiu poza nią. Do opowieści o wydarzeniach z dzieciństwa, sforsowanych przeszkodach i potyczkach. Bardziej cenimy sobie wzniosłe idee, nieśmiertelne plany i niezmienne przekonania. Myśl o krępujących wpadkach, rodzinnych problemach czy trudnościach mocniej nas angażuje. Bardziej cenimy sobie ciekawostki o odkryciu nieśmiertelności, sensację, planowane stanowiska w przyszłości. Zgaduję, że są one bardzo ważne. Czy mają znaczenie jeśli pozbawiamy je fundamentu?
Są takie momenty, w których próbujemy już na samym początku otrzymać historię życia. Próbujemy zerwać barierę skórną i dostać się do samego środka. Mam wrażenie, że brakuje w tym cierpliwości i szacunku do procesu. Procesu, jakim jest poznanie i budowanie, nawet pozornie krótkiego, zaufania. Brakuje w tym zrozumienia, że spektakularne wydarzenia nie zaczynają się bez tych wstępnie małych, że niczego nigdy nie otrzymamy od razu i, że potrzeba wiele wysiłku, żeby daną historię usłyszeć. Myślę, że czasem trudno jest nam pogodzić się ze zwyczajnością i naturalnymi aspektami życia. Myślę, że czasem trudno jest nam zaakceptować proste historie. To życie w ciągłym uniesieniu i przeżywanie bez przerwy wielkich inspiracji jest fascynujące. Mnie fascynuje. Czy paradoksalnie tym samym nie pozbawia zdolności odczuwania tych najważniejszych, w danym momencie, emocji? Czy fenomen nas samych nie kryje się właśnie w sinusoidzie?
Historia drugiego człowieka jest czymś wielkim. Zawiera głośno niewypowiedzianą interpretację danej osobowości i przyzwyczajeń. Zawiera spersonalizowaną treść przeznaczoną tylko dla tych, którzy są zdolni słuchać, zaczynając od choćby najbardziej trywialnych tematów. Wielki sekret tego świata, który próbowaliśmy odkryć, tkwił w tym, że ogrom tej niewiadomej krył się w zwyczajnej rozmowie o pogodzie, a największą tajemnicę ludzkości mogliśmy poznać, zaczynając od pozornie mało istotnego „jak tam?”
Bądźmy dla innych, słuchajmy, świadomie rozmawiajmy…
*Prawdziwe imiona zostały zastąpione przypadkowymi
Zapraszam Was bardzo serdecznie do Namiotu Spotkań na Małym Rynku w Krakowie z okazji 2. Światowego Dnia Ubogich, który tak, jak pisałam, będzie otwarty dla każdego człowieka już od jutra (tj. 14.11.2018r.). O szczegółach możecie przeczytać tutaj:
http://sdu.malopolska.pl/program-2-sdu/
Zapraszam Was również na warsztaty, które odbędą się w ramach 2. Światowego Dnia Ubogich. W szczególności na:
– warsztaty fotograficzne (czwartek, godz. 10:00, Camino, ul. Stolarska 3)
– warsztaty filozoficzne (sobota, godz. 15:00, namiot na Małym Rynku)
– oraz na warsztaty pisarskie (piątek, godz. 15:00, namiot na Małym Rynku), które współorganizuję:
http://sdu.malopolska.pl/uwolnij-slowo-warsztaty-pisarskie-podczas-2-sdu/
Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji usłyszeć mojego reportażu dotyczącego 1. Światowego Dnia Ubogich i rozmów, które tam przeprowadziłam, jest możliwość usłyszenia go tutaj: