Odnajdywanie ludzi

By 18 grudnia 2020Notatki człowieka

Odnajdywanie ludzi nie jest łatwe.


Przekonałam się o tym w środę, podczas gdy podarowywaliśmy świąteczne prezenty naszym bliskim osobom doświadczającym bezdomności.

Z jednej strony nasi znajomi mówili, że tego dnia będą, ale nie wiedziałam, czy na pewno. Z jednej strony mieli być w okolicach dworca lub Galerii Krakowskiej, ale ciężko było określić, gdzie dokładnie. Nie było kilkudziesięciu prezentów, a jednak miałam wrażenie, że spotkania się nie kończyły…Czekam na Was i czekam! Ale dobrze, że już jesteście. Myślałem, że dziś się nie znajdziemy… – śmieje się Pan Janek serdecznie, a ja oddycham z ulgą, bo też miałam podobne obawy. Patrzę na jego pogodną twarz, która promienieje i która chwilę później układa się już w jeden życzliwy znak zapytania – Macie prezenty?


Pewnie, że mamy. Już kilka tygodni wcześniej dopytywaliśmy się, o czym marzy. Co środę nam o tym przypominał. Podczas gdy Pan Janek prawie podskakuje z radości i cieszy go nawet papierowa torba, ja próbuję znaleźć słowa, które opisałyby to czucie, które nagle się we mnie pojawia. Będzie musiał minąć cały wieczór i kolejny dzień, żebym zrozumiała…

Och, pamiętaliście! Dziękujemy! – cieszy się Jadzia, którą udało nam się odnaleźć po pewnym czasie w mijanych twarzach. Następnego dnia dzwoni do mnie, żeby jeszcze raz podzielić się radością. Rozmawiamy kilkadziesiąt minut i mam wrażenie, że coś się zmieniło. Wspomina o słowach, które przeczytała w liście dołączonym do prezentu. Jest coś niezwykłego w komunikacie, który otrzymujemy po raz pierwszy w życiu. Wzrusza się i ja też nie ukrywam swojego poruszenia. Mówi, że nie sądziła, że jest wystarczającą osobą.


Cały wieczór jesteśmy w różnych miejscach, odnajdujemy różnych ludzi, ich szerokie uśmiechy, gesty zadowolenia, wzruszenia i spontaniczne reakcje. Kręci mi się trochę w głowie i ciągle czuję coś dziwnego. Stresuję się, że nie znajdziemy wszystkich, że się miniemy albo nie zdążymy. Chwilę potem wybucham radością, gdy widzę naprzeciwko twarze, których szukaliśmy. Potem znowu ruszamy dalej i uważnie się rozglądamy. Zauważam, jak inaczej patrzymy, gdy prawdziwie dostrzegamy człowieka.


Dostrzegam znajome zmęczone oczy, zmarszczki, lekki uśmiech, kolorową czapkę czy zakrzywione okulary. Dostrzegam te wszystkie historie, które kiedyś usłyszałam, cały teraźniejszy czy przeszły kontekst, powierzone marzenia i plany. Dostrzegam osobne istnienia, które tak bardzo chciałam odnaleźć i wyjątkowość momentu, w którym poszukiwania zostają zakończone spotkaniem.


Ostatecznie dziś dostrzegam, że uczucie, które ciągle w tamtym czasie mi towarzyszyło było nadzieją przemieniającą się w radość. Było niespokojnym oczekiwaniem, które nagle docierało na swoje miejsce. Było oddechem, bo już nie trzeba było szukać, bo właśnie się odnalazło.


Odnajdywanie ludzi często jest trudne, męczące, a następnego dnia uniemożliwia jakiekolwiek poruszanie się. Z drugiej strony stanowi ukojenie, radość i wezwanie na obecny czas.


Towarzyszy mi świadomość, że dopóki są wokół nas ludzie, których nikt nie odnajduje, dopóty my możemy ciągle ich poszukiwać…
człowiek